Przesłanie autora z wydania II
Słowo do rodziców i nauczycieli
Nie jest to podręcznik do nauki podstaw języka romskiego, gdyż przeznaczony jest dla dzieci ze szczepu Polska Roma już znających go w mowie, dla których jest on pierwszym, używanym w codziennych kontaktach z najbliższym otoczeniem, a zwłaszcza z członkami rodziny. Powstał po to, żeby pomóc im w nauce posługiwania się rodzimym językiem w piśmie w sposób poprawny pod względem gramatycznym i ortograficznym, a także zachować i wzbogacić słownictwo.
Romano elementaro nie ma zastąpić podręczniki obowiązujące w szkołach publicznych, lecz stanowić ich uzupełnienie i rozwinięcie. Starałem się nadać mu walor praktyczności oraz połączyć funkcje dydaktyczną, poznawczą, wychowawczą i społeczną w taki sposób, żeby z jednej strony był nośnikiem języka i tradycji, które są dla Romów głównymi wyznacznikami tożsamości, a z drugiej - stanowił łącznik z polskim otoczeniem.
Ponieważ najczęściej nie będzie używany na codzień na terenie szkół, a jeśli już, to na zajęciach pozalekcyjnych, musiałem tak dobierać treść i formę przekazu, aby umożliwić dzieciom samodzielną pracę. Przyniesie ona jednak o wiele lepsze efekty, jeżeli włączą się do niej rodzice, instruktorzy romscy, a także „zwykli” nauczyciele, nawet ci nie znający języka romskiego. Powinna trwać dłużej, niż w przypadku typowego elementarza, bowiem zakres tematyczny, jak również stopień trudności niektórych partii Romano elementaro, znacznie wykraczają poza możliwości ucznia pierwszej klasy szkoły podstawowej.
Po ukazaniu się pierwszego wydania często spotykałem się z pytaniem, w którym czasem pobrzmiewała lekka pretensja, dlaczego ten podręcznik nie jest dwujęzyczny? Myślę, że to raczej zaleta, niż wada. Miri szkoła bazuje na wiedzy, którą dziecko zdobywa w szkole i jednocześnie odwołuje się do jego naturalnej świadomości językowej. Nie trzeba więc zapoznawać go z literami i uczyć techniki czytania oraz pisania, lecz wdrożyć do posługiwania się tymi umiejętnościami w języku ojczystym. To samo z działaniami matematycznymi, wiedzą o człowieku i jego środowisku przyrodniczymi oraz społecznym. Poszedłem zatem inną drogą, niż twórcy romskich elementarzy wydanych na Litwie oraz w Szwecji, którzy skupili się na nauce abecadła i tworzeniu słowników. Zamiast podawać dziecku wiedzę na tacy, przekładać z języka polskiego na romski to, czego uczy się na lekcjach, starałem się wywołać zaciekawienie, umożliwić połączenie nauki z zabawą i skłonić do uruchomienie wyobraźni.
Z myślą o tym tworzona była nie tylko warstwa słowna, ale i wizualna książki. Andrzej i Jarosław Korona, którzy przyjęli za nią odpowiedzialność, mieli do wykonania dużą i ważną pracę. Nie chodziło w niej o proste zilustrowanie czytanek, lecz o wzbogacenie ich treści, rozwinięcie oraz skomentowanie, a przez to stworzenie swoistego kontrapunktu pomiędzy tekstem i grafiką. We fragmentach podręcznika, których przeznaczeniem jest nauczenie nazw istot żywych, przedmiotów, czy pojęć, obrazki nie są podpisane, lecz trzeba dopasować do wizerunku nazwę zwierzęcia, rośliny, smaku czy koloru. Takich łamigłówek jest więcej, niektóre dość skomplikowane. Mam świadomość, że spowoduje to dodatkowe utrudnienie w i tak niełatwym procesie zdobywania wiedzy, ale zarazem nadzieję, że uczyni go ciekawszym, zaś uzyskane efekty sprawią więcej satysfakcji.
Prace nad tym podręcznikiem, a także jego adaptacjami dla innych dialektów Romów polskich, wymagały podjęcia ważkiej decyzji co do formuły zapisu. Wprawdzie został opracowany tzw. alfabet warszawski, złożony z 46 znaków, przy pomocy których można wyrazić dźwięki występujące w dialektach romskich na całym świecie, jednak w dyskusjach z udziałem przedstawicieli romskiej inteligencji oraz naukowców parających się lingwistyką i cyganologią przeważyła opinia, że z wielu względów najlepszym rozwiązaniem będzie oparcie się na alfabecie polskim. Tak też uczyniłem, poprzestając na prezentacji zapisu międzynarodowego jedynie w tekście Gelem, gelem. W rozważaniach nad ujednoliceniem zapisu uczestniczyli: Adam Bartosz, Robert Bladycz, Marcel Courthiade, Paweł Lechowski, Jacek Milewski, Stanisława i Jan Mirga, Edward Sabo, Zbigniew Szubert oraz Barbara Weigl.
Jestem wdzięczny wszystkim, którzy udzielili mi zachęty i pomocy: polskim i romskim przyjaciołom, spośród których koniecznie trzeba wymienić Edwarda Sabo, nauczycielom-praktykom oraz konsultantom naukowym, przedstawicielom administracji rządowej i samorządowej, a zwłaszcza Małgorzacie Różyckiej z KPRM, Dobiesławowi Rzemieniewskiemu, Andrzejowi Grzymała-Kazłowskiemu i Dorocie Dobrzyńskiej z MSWiA, Grażynie Płoszajskiej z MEN oraz Andrzejowi Kuntowi i Annie Suskiej z Kostrzyna nad Odrą.
Nie sposób imiennie wyrazić wdzięczność autorom wszystkich fotografii, a nawet wymienić ich nazwiska, ponieważ podręcznik zawiera ponad 300 ilustracji, z czego około 260 stanowią zdjęcia. Bardzo dziękuję za ich udostępnienie Muzeum Okręgowemu w Tarnowie oraz wydziałom promocji urzędów miast, które zostały wyszczególnione na następnej stronie, a także Stefanowi Domagale, Boleslawowi Bajorskiemu i Don Wasylowi. Szczególne ukłony należą się osobom prowadzącym witrynę internetową Stock.XCHNG oraz pochodzącym z różnych krajów autorom fotografii zamieszczonych na niej i udostępnionych na zasadach copyleft. Dziękuję również Bartłomiejowi Nowakowi i Michałowi Lewkowiczowi za użyczenie czcionek Elementarz2 oraz Dziewiąty Finał.
Miri szkoła jest więc efektem pracy wielu osób. Ufam, że nasz wspólny wysiłek przyniesie dobre owoce.
Karol Parno Gierliński