Strona 6 z 10
* * *
Nawet wierzby gderliwe, zrzuciwszy zimowe kożuchy
Przystroiły nastroszone czupryny papilotami bazi
Sowa niepomna naszych zabobonów
Pohukiwała przyjaźnie w brzozowym młodniku
A my jak zawsze neofici nadziei
Że tam, za tym wzgórzem. Za tamtym lasem. Za…
Jeszcze wiatr z dymem przedwieczornych ognisk
Przynosił muzykę naszej mowy
I zapowiedź radosnych spotkań…
Ale dlaczego w tym tłumie najgłośniej krzyczy samotność?