Harfa
Pomarli już dawno, świadkowie tamtej historii. Nawet imię głównego bohatera nie jest pewne. Jedni powiadają, że był to Wili brat Hazego, inni natomiast odwrotnie.
Jak większość cyrkowców zimę spędzali w mieście. Niedźwiednicy, treserzy psów, małp i ewentualnie wykonawcy numerów nie wymagających specjalnego oprzyrządowania, starali się przetrwać „martwy sezon” na własną rękę.
Znajomy lutnik zgodził się, na „zimowego” ucznia i w ten sposób po kilku latach nauki, właściwie zimach, postanowił zbudować harfę.
Miała to być harfa, instrument jedyny na świecie,
W portach, stolarniach i magazynach z egzotycznym drewnem, przez lata zbierał surowce na wymarzony instrument.
Sam wykonywał wszystkie intarsje, inkrustacje i dziesiątki rzeźb.
Każdą wolną chwilę, nawet przerwy pomiędzy spektaklami poświęcał na tworzenie swego dzieła.
Jego matka uległa kiedyś wypadkowi i przed każdym występem celem złagodzenia bólu, brała morfinę. Morfina stała się dla niej zbawieniem i przekleństwem.
Wiadomość o śmierci matki dopadła go w Hamburgu. Zmarła w wyniku przedawkowania.
I wtedy okazało się, że przed śmiercią, aby zdobyć narkotyk, sprzedała harfę.
No cóż, nic tak się nie dobiera doskonale jak ludzkie nieszczęścia....