Kurhany
Wśród falujących latem zbóż, na rozległej równinie, wyglądały jak dwie porośnięte gęsto starymi krzewami zielone wyspy.
Powiadali, że pochowano tam poległych Szwedów. Ta opowieść była najczęściej powtarzana.
Mówili, że kiedyś wracający z jarmarku, a było to o północy, podczas pełni, zobaczył jak z wnętrza kurhanu wyjechali konni bez głów... Spłoszone konie opanował dopiero rano, ale uwiozły go daleko i do domu wrócił po trzech dniach. Ta historia miała jednak różne wersje, według jednych to nie duchy były winne, tylko ta...
Niektórzy, widywali czarnego psa wielkiego jak koń.
Te wszystkie opowieści, mniej lub więcej niesamowite, nie przeszkadzały temu, że dla wielu mieszkańców okolicznych wsi kurhany były miejscem ich poczęcia. Stanowiły też one naturalne schronienie dla zajęcy, kuropatw i innej zwierzyny.
Najpierw postawili lekkie baraki, potem wykarczowali zarośla i drzewa, wjechały ciężkie maszyny. Archeolodzy rozpoczęli swoje prace. Po wielomiesięcznym kopaniu, na samym dnie wykopaliska natrafiono dwa małe, pojedyncze miejsca pochówku z okresu kultury łużyckiej.
Pagórki usypano ponownie, posadzono krzewy i drzewa... Nawet wróciły zające i kuropatwy. Tylko pod tymi wzgórkami spoczywa martwa już baśń...